­

27 listopada 2014

Przeprowadzka

22 Komentarzy
 

Strasznie długo mnie tu nie było. Moja nieobecność była spowodowana przeprowadzką a to wiązało się z tym że  przez większą część listopada planowałam jak nas spakować. W związku z tym jakoś nie miałam głowy do dziergania. Coś tam machnęłam w międzyczasie ale na większe projekty nie miałam nastroju. Pakowanie a raczej cała logistyka wysysały ze mnie całą energię. Na dzierganie już mi najzwyczajniej nie starczało czasu i siły.

15 listopada spakowaliśmy część naszego dobytku do autka, które jak się okazało niestety z gumy nie jest (a szkoda). Upychaliśmy czym się dało aby jak najwięcej zabrać i uwierzcie,że samochód był zapakowanypo sufit. Zostawiliśmy tylko przestrzenie, żeby małżonek - kierowca cokolwiek widział. Wyglądaliśmy jak czterej pancerni w czołgu, brakowało tylko lufy i psa, który na czas przeprowadzki pojechał na wczasy do rodziców :)
Podróż nie należała do przyjemnych. Cztery godziny w dziwacznej pozycji (pod nogami miałam torbę z zabawkami młodej), nogi na wysokości oczu, wrzynający się pas, ale mimo tych niedogodności daliśmy radę i szczęśliwie dojechaliśmy do celu. 
W nowym mieszkanku szybkie rozpakowywanie (zdecydowanie wolę rozpakowywać niż pakować) i mimo, że mieszkanie wynajmowane to jakoś od razu poczuliśmy, że jesteśmy u siebie. To chyba dobrze, prawda? 

Tylko ja coś nie mogę wskoczyć w tryby drutowania. W Bydgoszczy jesteśmy już ponad tydzień a mi jakoś nie idzie machanie drutami. Siadam robię kilka rządków i odkładam robótkę. Druty jakieś ciężkie i topornie mi się dzierga. W ogóle śmiem twierdzić ze moją wena do dziergania została we Wrocławiu :( Mam nadzieję że to stan przejściowy. 
Za to jeszcze przed przeprowadzką udało mi się skończyć mój granatowy sweter. Wczoraj go dopiero namoczyłam i jak tylko pogoda pozwoli w najbliższych dniach będzie prezentacja.

Mam nadzieję, że moja drutowa wena szybko powróci, i że będę miała co Wam pokazywać.

Pozdrawiam cieplutko
Monia :)

.
Obsługiwane przez usługę Blogger.