2 grudnia 2015

Relacja z Wrocławia

9 komentarzy:
 
 
Jakiś czas temu obiecałam wam relację ze spotkania dziewiarek we Wrocławiu.
Spotkanie było dawno bo w październiku. Dokładnie 17 października. Jak zwykle było cudownie.

Zazwyczaj wybieram się w podróż samochodem bo lubię być niezależna. Tym razem postawiłam na pociąg. Powiem wam, że cieszyłam się z tego powodu jak dziecko. Mam ogromny sentyment do tego typu transportu. Moi rodzice to kolejarze i całe dzieciństwo spędziłam w pociągach. Dla mnie może być największy tłok, skwar czy opóźnienia. Nie ma to dla mnie znaczenia. Uwielbiam pociągi i już.

Wycieczka zapowiadała się wspaniale. Nie dość, że miałam się spotkać z dziewczynami, jechać pociągiem to jeszcze mogłam dziergać przez całą drogę (co by nie było możliwe gdybym jechała samochodem).
Podróż mi minęła niesamowicie szybko i bardzo przyjemnie. W trakcie okazało się, że tym, samym pociągiem na spotkanie jadą dwie inne dziewczyny ( Asia, Agada pozdrawiam serdecznie). Dobrze, że w dzisiejszych czasach są fejsbuki bo mogłyśmy w porę się dogadać i drugą część drogi jechałyśmy w jednym przedziale. Wszystkie oczywiście zawzięcie dziergałyśmy. Miny osób, które zaglądały do naszego przedziału - bezcenne :D My bawiłyśmy się wyśmienicie co widać na poniższym zdjęciu. Przepraszam za ostrość, ale śmianie się i robienie zdjęć nie idzie w parze :)


Do Wrocławia przyjechałyśmy ok 12 (jak dobrze pamiętam) miałyśmy więc chwilę na wypicie kawki. Skusiłam się na słynną Pumpkin Spice Latte. Co to za ohyda. Ja nie słodzę ani kawy ani herbaty więc miałam wrażenie, że piję miód. To było tak słodkie, że można by tym spokojnie coś usztywniać np. włosy, blech. Zmęczyła pół i sobie odpuściłam.

Po tej "smakowitej" kawce, już w nieco większym gronie udałyśmy się coś zjeść. W sumie średnio byłam głodna więc z Marzeną odłączyłyśmy się od grupy i poszłyśmy zameldować mnie w Hostelu. No i się zaczęły schody. Okazało się, że mimo iż zrobiłam przedpłatę, mojej rezerwacji nie ma! Nie mam w naturze pieniactwa ani dociekania swoich racji (a chyba szkoda) więc grzecznie czekałam co mi pani zaproponuje. Marzena obok mnie wychodziła z siebie i podejrzewam, że gdyby sprawa tyczyła się jej osoby to pani z recepcji latała by wyżej lamperii (Marzena chyba muszę się do Ciebie na jakieś kursy z asertywności zapisać). Po dłuższych oczekiwaniach dostałam w końcu pokój. Słyszałam, że w tym hostelu to standard, że nie ma rezerwacji. Raczej już go nie zaszczycę swoją obecnością. Obsługa niemrawa, pokój czysty ale na dole w podwórzu Pub więc "umc, umc" przez całą noc a o 8 rano pobudka, bo pani sprzątająca "latała" na odkurzaczu.

Na szczęście to była jedyna przykra sytuacja. Dalej już było tylko lepiej.

Przez tą moją przygodę byłyśmy z Marzeną lekko spóźnione więc leciałyśmy na łeb na szyję. Jak dotarłyśmy na miejsce to impreza już trwała na całego.
Gadałyśmy, śmiałyśmy się, macałyśmy włóczki, dziergałyśmy. Ot po prostu było idealnie :)
Zresztą sami zobaczcie

Jednak wszystko co dobre szybko się kończy.  Na szczęście wspomnienia zostają.
Dziewczyny strasznie się cieszę, że mogłam się z Wami się znowu spotkać jak i poznać nowe wspaniałe dziewiarki :)

Pozdrawiam cieplutko
Monia :)

9 komentarzy:

  1. Wspaniałe są takie spotkania! To dowód na to, że pasja rzeczywiście zbliża ludzi :)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak :-) jeszcze 5 lat temu nie sądziłam, że będę jeździć przez pół Polski żeby spotkać się i podziergać. To jest moc :-)

      Usuń
  2. Cudowna atmosfera. Widać, że miło spędziłyście czas. Może i mi kiedyś się uda do Was dołączyć.
    Pozdrawiam, Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta koniecznie kiedyś musi nastąpić ta chwila, że się spotkamy na drucianym zlocie :))

      Usuń
  3. Dzięki Monia za relację, bo ogromnie miło sobie znowu to przypomnieć. :)
    Mimo, że tyle tam jechałam, nic nie spałam i siedziałam z Wami do późnej nocy, to jedyne co mogę powiedzieć to: mało!
    Uwielbiam te dziewiarskie spotkania i zawsze mi mało.
    Było wspaniale i liczę, że jeszcze się spotkamy. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co :)
      Masz rację ile by spotkanie nie trwało o zawsze czas za szybko leci. Mam nadzieję, że kolejne nastąpi szybciej niż myślimy :)

      Usuń
  4. Ale Cię zebrało na wspomnienia!!! Czytałam śmiałam się i znów przeżywałam:) Fajnie było! Mi to się jeszcze podobało nasze niedzielne leniwe przedpołudnie przy kawie z drutami...
    Trzeba będzie kiedyś powtórzyć!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudne wspomnienia więc grzechem by było ich nie opisać. Tak niedzielna kawka była kropką nad i. Szkoda, ze częściej się na takie kawki nie możemy umawiać :)

      Usuń
    2. oj szkoda.... Monia to teraz do Warszawy do mnie zapraszam!!!!

      Usuń

.
Obsługiwane przez usługę Blogger.