W końcu mój już dosyć dawno zakupiony moteczek malabrigo lace doczekał się. Wygrzebałam go z czeluści i wrzuciłam na drutki. Wydłubałam z niego Jeweled Cowl (dostępny za darmo na ravelry).
Włóczka przedelikatna, mogłabym ją kiziać cały dzień. W pracy bardzo fajna, nie rozwarstwia się. Trafiło mi się gdzieniegdzie, że była grubiej skręcona, ale w sumie ciężko to zauważyć w gotowym produkcie.
Jak widać całą ozdobą tego otulacza są wrobione koraliki. Przez nie praca zajęła mi więcej czasu, ale warto było dla efektu końcowego. Koraliki są bardzo malutkie więc nie rzucają się trak nachalnie w oczy, ale delikatnie się mienią i czynią cały wyrób bardziej delikatnym i eleganckim.
Zastanawiałam się jak wrabiać koraliki. Czy najpierw nanizać je na nitkę, czy wrabiać w trakcie pracy. Ostatecznie wybrałam drugą metodę. Znalazłam super cienkie szydełko, które bez problemu przechodziło przez większość koralików.
Nie obyło się bez małej katastrofy. Otóż, koraliki miałam w plastikowych pudełeczkach, ponieważ nie wszystkie miały na tyle duże otwory,żeby się dały nabić na szydełko to niekiedy ślęczałam nad nimi niczym Kopciuszek i próbowałam coś upolować. W pewnym momencie pacnęłam w pojemniczek z koralikami i... małe skubańce rozsypały się po całym biurku i po połowie pokoju. Ileż niecenzuralnych słów wydobyło się z mojej paszczy. Ale nic zagryzłam zęby i zaczęłam je mozolnie zbierać. Koraliki mają to do siebie, że się skubańce odbijają od podłoża i skaczą jak gumisie. Wyzbierałam większość (resztę pewnie pożre odkurzacz) i zabrałam się dalszą pracę. A, i część z nich utknęła mi w klawiaturze, więc teraz niektóre klawisze nie działają tak jak powinny :) Muszę się zebrać w sobie i rozłożyć ją na czynniki pierwsze i wydłubać cwaniaków :) Ostatecznie wrobiłam 714 koralików.
Ach no i zapomniałam dodać, że jest to udzierg prezentowy, o którym pisałam w poprzednim poście :)
Ach no i zapomniałam dodać, że jest to udzierg prezentowy, o którym pisałam w poprzednim poście :)
Piekna wełenka w cudnym różu w idealnie dla niej dobranym wzorze! świetnie eksponuje urodę włóczki.. współczuje przygody z koralikami, ale z drugiej strony masz klawiaturę w wersji Glamour;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Oj wełenka się wyczekała, poleżała w kartonie, nabrała mocy urzędowej i chyba warto było :)
UsuńPiękny i filigranowy, niczym biżuteria:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) faktycznie połączenie koralików i malabrigo stworzyło duet doskonały :)
UsuńCudo! Jestem pod wrażeniem :-) Podziwiam Cię z całego serca.
OdpowiedzUsuńKoraliki cudnie zdobią Twój nowy komin :-) Kolor przepiękny.
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję bardzo. A komin niestety nie mój, bo robiony z myślą o prezencie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zrobić kolejny, muszę tylko większe koraliki kupić.
UsuńPrzepiękny!!!!
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię za te koraliki... ale efekt jest warty tej pracy:)
Dzięki :)
UsuńJa też siebie podziwiam, gdyby nie to, że był na prezent to pewnie nie powstałby tak szybko.
Bardzo mi się podoba Twój otulacz, taki delikatny. Mnóstwo pracy Cię to kosztowało, ale efekt znakomity. Co do rozsypanych koralików to nałóż na rurę od odkurzacza cieniutką skarpetkę, nałóż gumkę a większość koralików odzyskasz.
OdpowiedzUsuńDziękuje :)
UsuńSposób na zbieranie odkurzaczem znałam, ale oczywiście w krytycznym momencie nie przyszedł mi do głowy.
Piękny- delikatny i subtelny!
OdpowiedzUsuńWow, zatkało mnie! Należą Ci się gratulację za tę misterną i cudną pracę!
OdpowiedzUsuńJesteś wielka!
Och chyba się zarumieniłam :) dziękuję bardzo :)
Usuń