Kolejna środa i u mnie nadal to samo, chociaż małe postępy są.
Jak widać udziergałam spory kawałek musztardowego. Powiem więcej, zdjęcie jest z rana a obecnie mam zaczęty jeden rękaw.
Miniony weekend byliśmy na wyjeździe więc zabrałam tylko jedną robótkę, żeby nie zastanawiać się którą mam dziergać. W sumie w większości dziergałam w aucie bo w gościach tak jakoś nie było kiedy (parę rządków mi się udało przerobić u mamy przy kawce). Padło na musztardowego bo tak mu dzielnie kibicujecie, że nie mogłam wybrać inaczej. Myślę, że w tym tygodniu go skończę i wtedy zabieram się za moje UFOki.
Książkę też dzielnie czytam, choć przyznam, że idzie mi to opornie. Nie umiem się w nią "wgryźć" jakoś tak cały czas mam wrażenie, że niby ją czytam a myślami jestem obok. Doczytam ją do końca, ale muszę z przykrością przyznać, że jestem w połowie i d... nie urywa. Może jak przeczytam całość to zmienię zdanie.
A no i najważniejsze. Miałam dzisiaj małą katastrofę. Tzn. nie ja tylko mój drucik :( Przygniotłam go ręką i oto co po nim pozostało
Ależ mi było przykro jak zobaczyłam co się stało. Modliłam się tylko, żebym miała drugie na zmianę, bo inaczej musztardowy by musiał poczekać na nowe drutki. Na szczęście nr 3 miałam podwójnie.
Zdarzyło wam się połamać drewniane druty z KnitPro?