­

31 lipca 2015

Powrót z wakacji

10 Komentarzy
 

Wracam po bardzo długiej nieobecności, która była spowodowana spadkiem formy. Doszłam do wniosku, że lepiej nie pisać nic niż pisać głupoty.

W zakresie robótkowym podziało się całkiem sporo. Mam wam do pokazania parę swetrów, chust i czapek. Ale wszystko w swoim czasie.

Niedługo po ostatnim wpisie (majowa czapka) wyjeżdżaliśmy na urlop. Nie wiem czy Wy też tak macie, ale ja na wyjazdach nie mam za bardzo weny na blogowanie. Moją głowę zaprzątają całkiem inne sprawy. I chociaż czasu mam teoretycznie więcej to jakoś na sklecenie posta go brakuje.

Jeśli chodzi o urlop to udał nam się wspaniale a już dla mnie zaczął się cudownie. Mianowicie 13 czerwca miałam niebywałą przyjemność spotkać się we Wrocławiu z cudownymi osobami w Światowym Dniu Dziergania w Miejscach Publicznych. Nie chcę się teraz o tym rozpisywać bo planuję osobny post.

Jak wróciłam z Wrocławia to tylko przepakowałam walizkę i pojechaliśmy do Świnoujścia. Będąc tam uświadomiłam sobie, że ostatni raz nad morzem byłam na początku ciąży czyli już prawie 3! lata temu. (Jak ten czas leci). Można powiedzieć, że pogoda nam dopisała. Nie lubimy za bardzo plażować się w pełnym słońcu, więc zachmurzone niebo i przelotny deszczyk nam nie przeszkadzały.
Zresztą sami zobaczcie jakie piękne chmurki nad nami wisiały.


I wcale nie przeszkadzały mi przy dzierganiu :)


Ani przy jedzeniu gofrów :P (jejciu 100 lat ich nie jadłam)


A jak się nam gofry nudziły to szliśmy na pyszną rybkę


Udało nam się też zobaczyć paradę pięknych żaglowców, które płynęły ze Szczecina do Miedzyzdrojów. Na zdjęciu najprawdopodobniej Dar Młodzieży. Byliśmy dosyć daleko od miejsca skąd wypływały, zdjęcia robiłam na największym zoomie.


Mimo, że wyjazd nad morze był dość spontaniczny to udało mi się zaplanować dwie sesje zdjęciowe. W dzień zdjęć strasznie wiało. Momentami nie byłam w stanie utrzymać swetra na sobie, bo wiatr mi go bezczelnie ściągał. O plażowych sesjach będzie jednak innym razem.

Po powrocie znad morza przez półtora tygodnia wypoczywaliśmy u rodziców na RODOS* 


Dużo w tym czasie się działo. Trzeba było nadrobić zaległości towarzyskie i poodwiedzać rodzinkę i znajomych. Były to bardzo mile spędzone chwile. I nawet nie miałam wyrzutów, że zdjęcia znad morza są jeszcze na karcie w aparacie i wołają o obróbkę. Byłam nieugięta na ich błagania. Jak wakacje to wakacje :))

Niestety wszystko co dobre szybko się kończy i po dwóch tygodniach laby wróciliśmy do domku. I wtedy się dopiero zaczęło. Dopadła mnie pourlopowa depresja. Nie mogłam się ogarnąć i wskoczyć na właściwe tory. Nawet druty w tym czasie nie przynosiły ukojenia. Na siłę szukałam kolejnego projektu, który by mnie wyrwał z marazmu. Niestety bezskutecznie. I wtedy stwierdziłam, że świadomie odłożę druty na kołek i dam sobie chwilę wytchnienia. Przez ostatnie pół roku nie było dnia, żebym nie drutowała. Chyba wystąpiło u mnie zmęczenie materiału. A wiadomo, że na zmęczeni najlepszy odpoczynek. No więc, odpoczywałam sobie. Zapał do dziergania pomału wracał a ja sobie przypomniałam, że mam niedokończony cardigan a dokładniej BlueSand Cardigan. Zostały mi wtedy do zrobienia rękawy i kieszonki. I tak powoli bez presji, oczko za oczkiem zrobił się sweter (jeszcze się sesji nie doczekał). Po paru dniach wpadł mi test na sweterek i wtedy obudził się mój wewnętrzny zwierzak :)
Ja jestem osobą zadaniową. Uwielbiam odhaczać cele, które mi się udało zrobić. W związku z tym uwielbiam testować różne udziergi. To przechodzenie od punktu do punktu i sprawdzanie, czy się wszystko zgadza pozytywnie mnie nastraja :)

Jak już mi wena do drutów wróciła, to pomyślałam, że czas najwyższy coś do Was naskrobać. Niestety, akurat w tym momencie mój laptop postanowił, że robi sobie urlop i perfidnie wziął się i zepsuł. Cóż było robić? Małżonek zawiózł sprzęcior do „SPA” (Swoją drogą to całe SPA było tak kosztowne, że nawet nie chcę wiedzieć ile za to by można włóczki kupić.) Laptop pobyczył się tam prawie trzy tygodnie i od paru dni już mam go z powrotem. Cieszę się przeogromnie bo w końcu będę mogła Wam co nieco pokazać (jupi). 

Mam nadzieję, że ktoś dotrwał do końca (to chyba najdłuższy post w mojej „karierze” blogowej). Jeśli tak, gratuluję wytrwałości a w nagrodę i na zachętę przedsmak kolejnego posta :)


Pozdrawiam cieplutko
Monia :)

.
Obsługiwane przez usługę Blogger.