Kiedy zrobiłam swoją pierwszą czapkę z włóczki Saphir byłam w niej bezgranicznie zakochana. Kolor, warkocze, no dosłownie nie było niczego co by mi w niej przeszkadzało. Tak zachwalałam tę włóczkę dookoła, że moja teściowa poprosiła mnie o identyczną czapkę tylko w czarnym kolorze.
Pobiegałam czym prędzej do ukochanego sklepu z włóczkami (tak dokładnie do e-dziewiarki) zakupiłam motek czarnego Saphir-a i zabrałam się za dzierganie.
Powstała szybko, ale niestety nie bezproblemowo.
Czarna czapka to siostra bliźniaczka niebieskiej, jednak już czarna nie skradła mojego serca. Spytacie czemuż to? A temuż:
Jak widzicie włóczka daje wiele do życzenia. Taka sytuacja towarzyszyła mi przez cały motek :( Pokusiłam się nawet o odcięcie kawałka, wyrównania nitek ale niestety na niewiele to się zdało bo po chwili było jak na początku. W związku z tym przez całą robótkę musiałam ręką wyrównywać obie nitki co bardzo spowalniało pracę.
Nie wiem czy to się częściej zdarza, w niebieskim motku nie było tego problemu.
Mimo napotkanych przeszkód czapka mi się podoba i spełnia swoją role i chroni głowę przed zimnem. Nie nadaję się jedynie na wietrzną pogodę, bo jest zrobiona dosyć "rzadko" i wiatr hula po włosach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz