Witam poświątecznie. Objedzeni? Wypoczęci? Mam nadzieję, że tak i że naładowaliście akumulatory na kolejne dni. My święta spędziliśmy z rodzinką. Była cudna pogoda więc większość dnia byliśmy na ogrodzie. Takie święta to ja lubię :)
Dzisiaj środa więc zabawa u Maknety.
Ja cały czas dzióbie ogoniastego. Wzięłam go na wyjazd i udało mi się przerobić troszkę rządków. Przyznam, że idzie baaaaardzo wolno. Jak go skończę to chyba w życiu nie zdecyduję się na tak duży projekt na drutach 2,5. Teraz w trakcie mam takie myśli, żeby zmienić druty na 3 może szybciej pójdzie, ale wiem, że będzie widać różnice w robótce więc sobie tylko tak mruczę pod nosem.
Jak już nie mam siły do ogoniastego to przerzucam się na mojego pasiaka, który też idzie równie opornie. Może tak mi się tylko wydaję, bo cały czas dziergam z dwóch pierwszych motków. One się po prostu nie chcą skończyć :) Kurcze, żeby wszystkie włoczki miały takie właściwości.
Troszkę lepiej u mnie jeśli chodzi o czytanie. Dalej na tapecie Lacberg. Przeczytałam Niemieckiego bękarta i muszę przyznać, że ta część mi się najbardziej podoba (jak na razie). Tak się w nią wciągnęłam, że skończyłam ją czytać o 4 rano. Już dawno nie zarwałam nocy dla książki, więc to tylko dobrze o niej świadczy.
Teraz czytam kolejną część czyli Syrenkę. Przeczytałam zaledwie kilka stron więc ciężko mi cokolwiek powiedzieć.
A w głowie już się kłębią kolejne projekty. Znowu w ruch poszło szydełko, ale pierwszeństwo mają sweterki. Ciekawe jak długo wytrwam w tym postanowieniu :)
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze pod poprzednimi postami, dzięki nim mam dodatkową motywację :)